Święta tuż, tuż czyli świąteczno - wiosenne inspiracje.

Święta tuż, tuż czyli świąteczno - wiosenne inspiracje.

Cześć kochani! Od kilku dni za oknem deszcz i grad, dziś w bonusie śnieg, więc pogoda wcale nie nastraja...
Święta tuż, tuż, więc przybywam z garścią inspiracji na nadchodzące święta. W sieci można znaleźć całkiem dużo fajnych i pomysłowych rzeczy, tak bynajmniej mi się wydawało. Szukałam czegoś ciekawego lecz niestety nic fajnego nie było, zajrzałam więc do pewnego sklepu, który i tym razem mnie nie zawiódł. Jeśli świąt nie obchodzicie, to nic nie szkodzi, można po prostu wiosennie udekorować mieszkanie.
Więc dla tych, którzy chcą by wiosna zagościła w domach, na przeciw wychodzi Home & You.



















Wasze mieszkania już udekorowane?

Pozdrawiam!

Izisshe

*Zdjęcia pochodzą z firmowej strony sklepu H$Y



Jak sępy...

Jak sępy...

Cześć kochani! Pewnie większości z Was śledzi to co się dzieje od kilku dni w internecie. Jeśli nie mowa tu o chłopcu maltretowanym przez matkę. Pewnie pomyślicie, kolejny post dotyczący biednego dziecka. Otóż nie! Nie mi osądzać, mam mieszane uczucia i po niczyjej stronie się nie opowiadam. Najważniejsze jest dobro dziecka i tyle w temacie.





Post będzie dotyczył blogerów oraz ludzi biorących czynny udział w tej akcji. Czytam o tej sprawie na bieżąco, jednak jak prawie zawsze dużo mają do powiedzenia blogerzy. Dużo za dużo jak dla mnie. Piszą posty o tym co wywnioskowali, co czują. Spoko niech piszą. Jednak część z nich odkryła w sobie duszę psychologa, a część specjalisty w dziedzinie sądownictwa. Jeszcze inni patrzą stronniczo i opowiadają się za jedną ze stron. Kilka osób zwietrzyło tanią sensację, jeszcze inni odkryli dobry sposób na wypromowanie swojego bloga. Jest to zajebiście przykre!! Jeden taki blog odkryłam przypadkiem na stronie wydarzenia, które zostało utworzone (dziewczyna napisała 6 postów, dosłownie, komentarzy aż dwa i nabija sobie wejścia). Jej złota myśl "napisałam do Pudelka" zwaliła mnie z nóg.




Taak bo Pudelek to wiarygodne źródło informacji... osoby komentujące wcale nie są lepsze. Byli tacy co pisali do gazet, prezydenta, ba nawet do papieża. Jeszcze inni kibicują Panu S. (ojcu) mieszając Panią A. (matkę) z błotem i odgrażając się. Z tragedii którą przeżywa dziecko zrobił się publiczny cyrk. Kochani nie zapominajmy, że sprawa jest w toku, nie mieszajmy się (my blogerzy) udając specjalistów od wszystkiego. Będzie jeszcze czas na podsumowanie tej całej historii i napisanie Waszych odczuć, nie osądzajmy, bo od tego nie jesteśmy. Zaś ludzie komentując to całe wydarzenie nie powinni zapominać, że bohaterem tego całego szumu jest niespełna 3 letni chłopiec, który za jakiś czas może ponieść konsekwencję tego medialnego szumu. Internet nie zapomina...

Pozdrawiam!

Izisshe
Perfecta Slim Fit - hit czy kit?

Perfecta Slim Fit - hit czy kit?

Cześć kochani! Jeśli śledzicie moje poczynania, to wiecie, że wracam do formy po drugiej ciąży, a co za tym idzie zaopatrzyłam się w kilka kosmetyków wyszczuplających, modelujących, ujędrniających i tak dalej, i tak dalej...

Od jakiegoś czasu używam Perfecta, Slim Fit - serum wyszczuplające.






Producent/Marka: Dax Cosmetics/Perfecta

Waga/Pojemność: 200 ml

Cena: ok 15 zł

Kilka słów od producenta

Walczy z nadmiernymi krągłościami ciała, wspomaga usuwanie nadmiaru tkanki tłuszczowej, drenuje, modeluje jak gorset, ujędrnia skórę i wyszczupla sylwetkę, zapobiega ponownemu odkładaniu się tkanki tłuszczowej.
Po 6 tygodniach stosowania obwód brzucha i ud zredukowany o 2 cm.*
* Test w grupie 26 osób, pod opieką dermatologa.


Standardowa tubka jakich wiele z zamknięciem typu klik, które jest bardzo praktyczne.




Konsystencja bardziej przypomina krem, lekka nie jest, natomiast tłustawa i zbita, taką w balsamach do ciała lubię, bo przekłada się ona na wydajność kosmetyku.




Zacznę od tego, że miałam do tego serum kilka podejść... po wieczornym prysznicu wmasowałam dość sporą ilość w brzuch, uda i pośladki, po kilku minutach poczułam delikatne kłucie, które z czasem zaczęło być bardzo nieprzyjemne. Jakby ktoś wbijał we mnie miliony małych igiełek, na dodatek swędziało jak diabli. Starałam się to wytrzymać, jednak po kilku minutach zmyłam go, a raczej starałam się go zmyć.
Przy drugim podejściu nałożyłam specyfiku trochę mniej, skóra piekła, kłuła... zaczęły mnie również kłuć ręce. Serum ciężko jest zmyć ale po intensywnym szorowaniu się żelem pod prysznic, nieprzyjemne doznania udało mi się zminimalizować.
Moja pierwsza myśl, to uczulenie na kosmetyk. Poczytałam troszkę w internecie, pogrzebałam i okazało się, że tak ma być.
Przy trzecim podejściu nałożyłam kremu dosłownie odrobinę, nie piekło mnie aż tak, nie kłuło ale czułam uczucie palenia na skórze. To akurat było i jest do wytrzymania. Jak mawiała moja babcia "chcesz być piękna, to cierp".
Zapach jest specyficzny, raczej perfumowany, przy dłuższym wąchaniu pieką nozdrza.

Nie nawilża skóry, wyszczuplenia nie zauważyłam, gdyż zamroczyło mnie to piekielne pieczenie. Ujędrnienie mogę stwierdzić w obrębie ud, na brzuchu mam za dużo skóry, no i nie czarujmy się, musiałabym stosować to mazidło długo i regularnie. Choć i wtedy jestem przekonana, że za wiele by nie pomogło.

Stosowałam go kilka razy i stwierdzam, że nie jest on dla mnie, więcej niż połowa kosmetyku trafiła do wc, cierpieć nie lubię, a stosowanie tego serum to nic przyjemnego. Nie jestem masochistką...

Od Was zależy czy po niego sięgniecie, mi do gustu nie przypadł.

Pozdrawiam!

Paulina
O facetach, realiach, oczekiwaniach,rzeczywistości i romantyzmie.

O facetach, realiach, oczekiwaniach,rzeczywistości i romantyzmie.

Cześć kochani!
Dziś post do którego zainspirował mnie film (Listy do Julii), który niedawno obejrzałam oraz Ojciec z którym toczyłam rozmowę na ten temat.
Jak większość kobiet wzruszam się na filmach, beksą nie jestem i rzadko się wzruszam, no ale jednak. Nie wzruszają mnie łzawe historie typu mam raka i umrę, zakochałam się i mnie zostawił ale takie bardziej przyziemne (sorry ale nie, może coś ze mną nie tak). W tym filmie była to scena ze starszą kobietą, która czesała włosy pewnej dziewczynie, ta dziewczyna nie miała matki, bo ta zostawiła ją i jej ojca itd, itd. Na scenach miłosnych szczerze się znów jak głupi do sera i uśmiech nie schodzi mi z gęby. Więc tak szczerzę się i uśmiecham, ciesząc się z wątku miłosnego, po czym następuje scena romantyczna, a ja, jak to ja, siedzę z paszczą rozdziawioną w uśmiechu i wzdycham "jakie to romantyczne".





Wszystkiemu przygląda się Ojciec z drugiego końca kanapy i oświadcza zdecydowanym i trochę wyniosłym tonem:
- Ja jestem romantyczny.
Po czym zerka na mnie i widząc moją ignorancję powtarza się dodając jednak wątpliwie pytanie.
- Prawda?
Uśmiecham się oszołomiona zadanym mi pytaniem i z uśmiechem odpowiadam "Byłeś...".
Gdybyście widzieli to spojrzenie... miałam ochotę turlać się ze śmiechu po podłodze. Jeszcze raz szybko analizuje zadane mi pytanie i wzdycham: Kiedyś byłeś romantyczny.
Mina małżonka bezcenna, widzę jak w głowie analizuje moją odpowiedź, jak myśli intensywnie. Widzę jak się głowi, po czym znów spogląda na mnie z pytaniem:
- No jak to? Ja nie jestem romantyczny? Wszyscy mi mówili, że jestem...





Podchodzi do mnie i kładzie głowę na kolanie, ja głaszcząc, go analizuję wszystkie romantyczne chwile z przed roku, dwóch, może trzech lat temu. Uśmiecham się sama do siebie, myślę, że może mam za wysokie wymagania, nawet zrobiło mi się go szkoda i czar pryska, bo on otwiera japę i psuje nastrój. Z moich ust wyrywa się cicho wulgaryzm... Po czym tłumaczę jak dziecku, by nie mylił pojęć i nie mylił szarmanckości z romantyzmem.

Bo z facetami to już tak jest, że przyniosą kwiaty na Dzień Kobiet, urodziny, imieniny, przytrzymają drzwi, powiedzą coś miłego i myślą, że są romantyczni.

To wcale tak nie jest. My kobiety lubimy miłe i małe gesty, kwiaty (ot tak bez okazji), wspólnie spędzone chwile (w ciszy lub przed tv na oglądaniu bzdurnych komedii), trzymanie się za rękę, przytulanie, pocałunki w czoło, spacery, nocne spacery w świetle księżyca (takie też były), śniadanie do łóżka, kolacje przy świecach (nawet w domu), kąpieli w wannie ze świeczkami (matko kiedy to było). Czasem oczekujemy dużo, jako kobiety od mężczyzn (przecież oni są z innej planety) oczekujemy ZA DUŻO!





Starajmy się dostrzec te małe romantyczne gesty, które okazują nam mężczyźni, bo oni myślą, że są romantyczni, według niektórych nawet to, że opuszczą deskę w kiblu czy pozbierają i wrzucą brudne skarpetki do kosza na pranie jest oznaką romantyzmu. Nie chcecie znać dowodów miłości ;) Starają się tacy być, jeśli tacy nie są to starajmy im pokazać, jak według nas wygląda romantyzm. Przykłady ich romantyczności znalazłam w internecie.






To zdjęcie naprawdę mnie rozbawiło.








My też potrafimy być romantyczne czasem przesadnie.



Choć ja Ojcu podrapałam karoserię (tak podrapałam do czego się przyznaję) ze złości i wcale nie było to serduszko :P

Teraz pytanie do Was drodzy czytelnicy. Czy Wasi mężczyźni są romantyczni? Drodzy Panowie jak pokazujecie romantyczne gesty?

Pozdrawiam cieplutko!

Izisshe

Wyniki!!!

Wyniki!!!

Cześć kochani!
Dziś krótki i przyjemny post w którym poznacie wyniki Rozdania, które organizowałam wraz z Lessh z bloga W małym wariatkowie.

Nagroda, której sponsorem jestem ja wygląda tak:




W losowaniu wzięły udział 43 osoby, moją nagrodę wybrało 20 osób z pośród których wylosowana została jedna. Ojciec dzielnie mnie wspomagał składając karteczki, a losowania dokonał Pierworodny. To jego debiut na Matki blogu, więc cieszył się strasznie, że mógł mi pomóc :)

Przebiegało ono szybko i bezboleśnie ;)



Mieszanie....








Pewnie zauważyliście, że zmieniłam logo, którym oznaczam zdjęcia?

Poprzednie wyglądało tak:




Aktualne wygląda tak:



Mam nadzieję, że przywykniecie do niego ;)

Teraz wracając do wyników...

Pierworodny wylosował:



Więc wygrała:




Z bloga "Za pan brat z kosmetykami".


Gratuluję!!! Wieczorem wyślę do Ciebie meila.

Jeśli chcecie wiedzieć, kto wygrał drugą nagrodę zapraszam do Lessh.

Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału, kolejne rozdanie planuję zaraz po świętach.


Pozdrawiam!

Izisshe

Dałam się skusić...

Dałam się skusić...

Cześć kochani!
Wczoraj zaczęłam dietę od nowa... Dzielnie się trzymałam przez te ostatnie dni, nie przeszkadzało mi nawet to, że pierworodny z Ojcem wcinali przy mnie moją ulubioną pizze z ananasem, podczas gdy ja musiałam zadowolić się warzywami. Nastał wieczór, chodziło za mną coś słodkiego, walczyłam sama ze sobą i poległam. Skusił mnie mały wredny, batonik... szlag by to trafił!
Rano stanęłam na wadze i na plusie 0, 4 byłam w szoku. Stawałam na wagę kilka razy, mało tego sprawdzałam baterię, kładłam ją w innych miejscach, no wiecie może nie tak stała. Ale nie... no cóż skoro tak, to musiałam znów zacząć od początku. Gdybym skusiła się na tego batonika po 14 dniach to ok, bo byłabym na etapie III z tłuszczami, a tak dupa, dupa i dupa. Cały dzień plułam sobie w brodę powtarzając magiczne słowo "dupa" jakby miało mi w czymś pomóc. Dzień zlecił na wcinaniu 1, 5 kikograma warzyw. Dziś stanęłam na wadzę i moim oczom ukazało 58, 8 zdziwienie było ogromne, bo zgubiłam 0, 5 kg. Fajnie pięknie, na wagę stawałam trzy razy... stwierdziłam, że jeszcze się zmierzę.
Mierzyłam się prawie wszędzie. Nie pytajcie :P



Oto wyniki pomiarów:

Uda: 54 (-3 cm)
Biodra: 97 (-2)
Brzuch pod pępkiem: 99 (-6)
Talia: 72 (Uwaga! -15 cm)
Cyc: 95 (-2)
Łydka: 35 (-1)

Na minusie 29 centymetrów mniej.
Jestem w cudownym, wręcz euforycznym nastroju i postanowiłam Wam o tym napisać.



Taaak mierzyłam szyję, wiem, wiem ale cóż desperacja.

Ćwiczenia jakie wykonuje to przysiady czyli Squat chellenge o ktorym pisałam już kiedyś TU. Oprócz tego spaceruje sobie z rodzinką i nic po za tym. Ciężko mi wygospodarować więcej czasu, bo Bąbel okazał się być bardzo absorbującym niemowlakiem. Smaruję się różnymi specyfikami z mniejszym bądź większym efektem i czekam na cud ;)

Życzcie mi powodzenia i trzymajcie kciuki by żaden batonik mnie nie pokonał.

Pozdrawiam!

Izisshe

Tydzień w obiektywie w nowej odsłonie.

Tydzień w obiektywie w nowej odsłonie.

Cześć kochani! Jakoś na początku mojej przygody z blogiem mogliście czytać posty zatytułowane "Tydzień w obiektywie" w których pokazywałam Wam jak minął mi dany tydzień. Posty Wam się podobały. Było to bardzo fajne urozmaicenie, jednak po jakimś czasie pomysł umarł śmiercią naturalną. Postanowiłam wrócić do tego typu postów troszkę je zmieniając. Więc dziś w nowej odsłonie chciałam Wam pokazać "Miesiąc w obiektywie".

Luty był u mnie miesiącem zakupów ;)

Zakupy z Pepco.











Tu znajdziecie aktualne promocje w Pepco KLIK.

Zakupione w Biedronce (TU znajdziecie gazetkę z aktualnymi promocjami)




Zamówienie z Naturica.pl


Jak widzicie kosmetyki wspomagające moją walkę z cellulitem oraz rozstępami i kosmetyki do włosów Babci Agafii jako gratisy od Uli.


Cudnych upominków od moich chłopaków.











Kwiatów.






Pączków, tłusty czwartek zobowiązuje ;)




Święta pizzy.





Składania nowych mebli.





Relaksu ;)





Przy herbatce i filmach, jednym z moich ulubionych jest Sekretne okno z Deepem.

*Jeśli chcecie go obejrzeć kliknijcie w nazwę filmu, która przekieruje Was do filmu na stronie cda (stronka nie odpłatna gdzie oglądam filmy on line).


Pozdrawiam!

Paulina

Obserwatorzy

Copyright © 2014 Z miłości do.... lifestyle , Blogger