Cytrusowe nowości.

Cytrusowe nowości.

Cześć kochani! 

Z postem kosmetycznym przybywam... Wiem, dawno takiego u mnie nie było i pewnie się stęskniliście. Jeśli śledzicie fanpage na FB, to wiecie o ostatnich zakupach Ojca. Rozwinąć chciałam temat, bo zaciekawiły Was one i dziś będzie o trzech peelingach myjących do ciała marki Perfecta.



Te trzy cudaki są teraz do nabycia w Biedronce za jedyne 9,99.

Zacznę od pierwszego który wypróbowałam i będzie to Perfecta - cytryna i japońska brzoskwinia.


Kilka słów od producenta


Opakowanie wykonane z miękkiego plastiku z zamknięciem typu klik, fajnie sprawdza się pod prysznicem.
Zapach w opakowaniu od razu mnie odrzucił... niestety skojarzył mi się z jakimś specyfikiem do wc, niestety takie skojarzenie przyszło mi na myśl. Po wydobyciu zawartości na zewnątrz zapach wydaje się być bardziej subtelny i mniej szaletowy. Muszę napomnknąć, że identycznie pachnie peeling Lirene Maxslim. Idealnie wyczuwalna jest nuta cytrusowa jednak zapachu brzoskwini niestety się nie doszukamy, podczas mycia zapach staje się przyjemniejszy, bardziej znośny i orzeźwiający. Konsystencja żelowa z drobnymi drobinkami peelingującymi, takie większe ziarenka piasku. Po zetknięciu z wodą i dłuższym masowaniu substancja zaczyna się pienić. Pozostawia skórę przyjemnie gładką, a zapach na szczęście na dłużej z nami nie pozostaje.




Teraz kolej na Perfecta - mandarynka i kolumbijska kawa.


Informacje zawarte na opakowaniu


Zapach kawowy, intensywny, trochę przesłodzony, obietnica mandarynkowej nuty zapachowej pozostaje obietnicą... a szkoda. Konsystencja żelowa z większymi drobinkami oraz ziarnami kawy (raczej fusami), które się niestety nie rozpuszczają i trzeba dobrze je spłukać. Zapach wręcz identyczny jak Perfecta kawowa o której pisałam TU. Peeling bardzo dobrze ściera naskórek, zapach jest bardziej intensywny niż poprzednio opisywanego peelingu, przez co utrzymuje się przez chwilkę na skórze. Jeśli lubujecie się w kawowych zapachach, polubicie go, jeśli zapachu nie znosicie to radzę omijać.




Przyszła pora na trzeci i ostatni peeling z serii cytrusowej. Muszę przyznać, że przypadł mi on najbardziej do gustu pod względem zapachowym, Perfecta - pomarańcza i indyjska wanilia.


Zacznę od woni, gdyż jest ona słodka z wyczuwalną nutką goryczy. Po wmasowaniu peelingu w skórę zapach staje się bardziej orzeźwiający niżeli słodki, więc jak dla mnie bomba. Miałam już okazję w jakimś kosmetyku zetknąć się z tą nutą zapachową ale skojarzyć niestety nie mogę... szkoda, że nie pozostaje on na dłużej. Konsystencja żelowa i najbardziej drobna, takie mikro drobinki, które bardziej masują i głaskają skórę niżeli peelingują. Trzeba dobrze się nagimnastykować by zetrzeć naskórek, więc dla amatorów mocnych zdzieraków raczej się nie nadaje. Podczas używania go zaczyna się pienić, więc ten scrub bardziej myje i umila nam prysznic niżeli zdziera.



Podsumowując wszystkie trzy tubki ich zawartość względem gramaturowym jest mniejsza, gdyż zawierają one 200 ml specyfiku, a nie tak jak marka ma w zwyczaju 250. Zapachy miały być niebanalne jednak miałam okazję już się z nimi zetknąć, obiecane nuty zapachowe pozostają w większości tylko obietnicami, peelingi same w sobie funkcję myjącą spełniają, zdzierającą na upartego też. Konsystencja rzadka nie jest, przez co nie spływa i dobrze się rozprowadza, skóra po nich staje się gładka i miła w dotyku, by stwierdzić napięcie, ujędrnienie czy też wspomnianą walkę z cellulitem trzeba by było używać ich bez przerwy, a i te obietnice zostaną bez pokrycia... Takie umilacze lubię i nie biorę sobie obietnic producenta za pewnik, bo z tym bywa różnie.

Jakie jest Wasze zdanie na temat obietnic zawartych na tego typu kosmetykach?

Pozdrawiam!

Maj w obiektywie

Maj w obiektywie

Cześć kochani! Mamy już połowę czerwca, więc najwyższa pora nadrobić zaległości. Dziś będziecie mogli zobaczyć co się wydarzyło u mnie w maju czyli post zdjęciowy podsumowujący miniony miesiąc.

W tym roku pogoda nas nie rozpieszczała i gdy tylko nadarzyła się okazja, a chłopaki nie mieli temperatury wybywaliśmy z domu. W ten sposób udało nam się zaliczyć kilka pikników i obowiązkowego majowego grilla ;)






Maj był miesiącem przesyłek i testowania od streetcom, testmetoo oraz uwaga, zrzucam.







Był miesiącem w którym walczyłam sama ze sobą... pyszne jedzenie, kontra wymarzona waga.



Było też kreatywnie czyli układanie klocków z Pierworodnym oraz początek raczkowania Bąbla.





Zapraszam Was na swój instagram KLIK gdzie zdjęć jest dużo więcej i jeśli macie ochotę możecie podglądać mnie prywatnie.

Pozdrawiam serdecznie!


Wyniki majowego rozdania!

Wyniki majowego rozdania!

Cześć kochani! 

W końcu z wynikami do Was przybywam. Wybaczcie za poślizg ale coś mi się ubzdurało, że dziś 10, skutecznie o tym jaki mamy dzień przypomniał mi sms z fakturą do zapłaty...
Wy jesteście tacy kochani, że się nie dopytujecie i nie dręczycie o wyniki. No ale już są!




Żeby nie przedłużać nagroda numer 1, czyli dzwonek do roweru od Osa Handmade wędruje do....



Zaś nagroda numer 2, czyli zestaw kosmetyków leci do...



Gratuluję serdecznie i o dane do wysyłki proszę na adres izisshe@gmail.com

Dziękuję wszystkim którzy wzięli udział w rozdaniu i zapraszam na kolejne już niebawem ;)

Udanego poniedziałku!
Mój jest ten kawałek podłogi...

Mój jest ten kawałek podłogi...

Cześć! Dziś chciałam Wam napisać co sądzę o anonimowych komentarzach które ostatnio zdarzają się dosyć nagminnie. Bloga swojego prowadzę od 2012 roku z różnym natężeniem. Jest to mój taki mały świat, moje miejsce które bardzo lubię. Pisze tu o różnych rzeczach od kosmetyków, produktów które testuję, po przez swoje przemyślenia, jak mnie nawiedzi to nawet przepis jakiś szybki wrzucę.
Nie ogarniam ludzkiej złośliwości... chyba już za stara jestem. Niektórzy pisząc anonimowy niby to złośliwy komentarz bawią mnie. To że ktoś napisze coś głupiego wcale nie wpłynie na mnie i się tym nie przejmę, nie przestane pisać, nie załamie się. Kompletnie obojętne są dla mnie tego typu komentarze. To jest MOJE miejsce w sieci i MÓJ blog więc pisać będę to o czym mam aktualnie ochotę. Nie chcesz nie czytaj, jeśli nie masz nic ciekawego do powiedzenia, dana rzecz Cię nie interesuje daj sobie spokój z hejtowaniem. Jeśli nie masz co robić to znajdź sobie hobby, nie wiem cholera puzzle kup i układaj. Jest mi strasznie przykro że ja mam bloga a Ty nie. Może złóż i tam wylewaj swoje frustracje. To że w życiu Ci się nie układa nie jest moją wina. Co się tyczy kostek do kibla, bo ten komentarz się co jakiś czas przewija to powiem Ci że słabe to jest. Krytyka konstruktywna to trudna rzecz...

Kim jest według mnie hejter, otóż jest to frustrat siedzący po drugiej stronie komputera, osoba bez pasji, ewentualnie mająca zbyt ubogie życie prywatne i nie mająca gdzie wylać swych żali. Hejter, to taki polski nienawistnik.




Udanej niedzieli :)

Kampania Perlux

Kampania Perlux

Cześć kochani! 

Z racji tego, że ostatnie nocki mam nie przespane, a Bąbel zmaga się z chorobą będzie post o lekkiej tematyce. Jeśli śledzicie mojego bloga albo fanpage to wiecie, że w ostatnim czasie udało mi się dostać do dwóch kampanii streetcom, więc jestem również Ambasadorką kapsułek piorących polskiej marki Perlux wyprodukowanej przez Sidolux. Wprawiło mnie w niemałe zdziwienie bo marka kojarzy mi się tylko z płynami do podług, Wam pewnie też ;)



W pokaźnym pudle które dostałam znajdował się taki zestaw.




Tak jak widzicie trochę tego było. W paczce Ambasadorki znalazłam:

Pudełko z 24 kapsułkami do prania Perlux White

Saszetka z 16 kapsułkami do koloru Perlux Kolor


15 paczuszek do rozdania zawierających 2 sztuki kapsułek do prania.


15 ulotek do rozdania oraz przewodnik Ambasadorki.


Kilka prań mam już za sobą, mam też porównanie z innymi markami kapsułek do prania. O jednych przeczytacie TU. Za jakiś czas będziecie mogli przeczytać jak spisały te kapsułki.

Zachęcam też do odwiedzenia fanpage bloga na FB, gdzie trwa rozdanie z perłami piorącymi KLIK.

Komu z Was się poszczęściło i udało się dostać do kampanii Perlux?

Pozdrawiam!

Obserwatorzy

Copyright © 2014 Z miłości do.... lifestyle , Blogger