Denko styczeń - 2017

Denko styczeń - 2017

Cześć kochani!

Choroba nas nie opuszcza ale bez pracy nie ma kołaczy, dziś z projektem denko do Was przybywam. Wydaje mi się, że w styczniu poszło mi całkiem nieźle jeśli chodzi o zużyte kosmetyki.

Denko styczeń 2017



Zacznę od drobiazgów, a mianowicie od lakierów do paznokci. W ostatnim czasie powróciłam do ich malowania, więc szukając w czeluściach szafki jakiegoś lakieru okazało się, że moje ulubione kolory zwyczajnie się zwżyły bądź zaschły.



Avon - speeddry+ - z tego co pamiętam, to nie wysychał tak szybko jak obiecywali, na paznokciach trzymał się krótko, bo jeden dzień. Odkąd go kupiłam pomalowałam nim paznokcie dwa razy, potem wylądował w szafce.

Bell - Ladycode -  quick - dry - lakier również szybko schnący, zakupiony w Biedronce dawno temu. Nie pamiętam czy długo sechł, jednak trzymał się na paznokciach dłużej niż ten Avonowy.



Loton - Provit, new line for hair - szampon odbudowujący z ceramidami. Dostałam go w grudniu z jakiejś tam współpracy. Fajnie, że były dwie saszetki, bo akurat starczyły one na umycie włosów, które miałam do łopatek. Fajnie pachniał, dobrze się pienił, włosy były po nim sypkie i się nie puszyły. 



Pora na próbki, tu na fotce jest Olian med+ balsam intensywnie natłuszczający, który bardzo mi przypasował i z pewnością sięgnę po produkt pełnowymiarowy. Później są dwie próbki kremu na dzień Vianek - nawilżający krem do twarzy z ekstraktem z liści mniszka. Krem ten już gości u mnie na półce i jestem w trakcie używania i testowania go, niebawem napiszę o nim więcej. Kolejna próbka, to Botanic farm - Sambcus Nigra L - krem do twarzy, czarny bez, jego zapach przypadł mi do gustu, a krem sam w sobie zaciekawił. Jak tylko skończę z Viankiem mam w planach go zakupić. Dlaczego jest fajny? Nie dość, że nawilża fajnie buzię, to jeszcze ją napina.



Kolejne próbki to Equilibra - extra aloe - dermo gel. Pisząc po ludzku żel z aloesu, którego jest w składzie 98%. Jako, że mam tendencje do robienia sobie krzywdy, oparzyłam się klejem na gorąco. Oczywiście nie miałam nic w apteczce ale na próbce wyczytałam, że żel się nadaje do takich spraw. Po nałożeniu go na oparzone miejsce poczułam przyjemny chłodek i trochę mój ból zmalał. Smarowałam się nim regularnie w miejscu oparzenia i mimo zrobienia się bąbla, to po oparzeniu nie ma śladu. Na opakowaniu widnieje informacja, że nadaje on się na oparzenia, stany zapalne w jamie ustnej jak również na skórę. Koi, nawilża, przyśpiesza regenerację i działa antyseptycznie. Jak widzicie produkt bardzo ciekawy. Dlatego mam ochotę bliżej się z nim zapoznać. Na zdjęciu są jeszcze próbki Sylveco, dla dzieci - krem pielęgnujący do twarzy i ciała - hipoalergiczny. Utrzymuje on odpowiednie nawilżenie, uszczelnia barierę ochronną skóry, łagodzi podrażnienia. Nie do końca jestem pewna jego działania, skoro nawilża i jest naturalny, to wiadomo, że złagodzi podrażnienie. Jednak za mało go było by cokolwiek wnioskować.



Kolejne pierdoły czyli Bebeauty - płatki kosmetyczne z Biedronki, które lubię jeszcze bardziej przez lepsze sprasowanie i strukturę plastra miodu. 
Bebeauty - zmywacz do paznokci, soft - nawilżająco zmiękczający. Hmm... używam go ze względu na zapach i fajną aplikację, jak dla mnie zmywacz ma zmywać. 
Luksja - citrus, nawilżające mydło w płynie - bardzo lubię tą markę jeśli chodzi o mydła w płynie, żele pod prysznic też są fajne i mają duży wybór zapachów. Jednak mydło w płynie wydaje mi się bardziej gęste niż ich żele pod prysznic.



Syoss - dry shampoo - anti - grease - suchy szampon tej marki był moim pierwszym, którego użyłam i lubię go nawet bardziej niż osławionego Batiste. Dobrze się sprawdza w kryzysowych sytuacjach. Fajnie pachnie, nie dusi, po jego użyciu przez dwa dni fryzura daje radę.

Schwarzkopf - Schauma, Fresh it Up - szampon ten jest którymś tam z kolei i kupowałam go ze względu na zapach gumy balonowej. Dobrze mył włosy, pienił się, fajnie pachniał. 


Bell - tusz do rzęs - więcej Wam jeśli o nazwę chodzi nie napiszę, bo litery się starły. Lubiłam go, można go kupić w Biedronce, używałam go prawie przez rok. Nie maluję się często jednak tuszuję sobie rzęsy przed wyjściem z domu. Używałam go na zmianę z Maybelline - Lash sensatonal i Bell spisywał się o niebo lepiej. Porównując cenowo to Bell jest o 26 zł tańszy, więc miałam ubaw. 

Soraya - max satin - make-up kryjący - 01. Jest to mój podkład idealny, doskonale kryje, jest niedrogi, odcień idealny do mojej bladolicej karnacji.

L'oreal - Skin Perfection - serum które fajnie pachniało, niestety rolował się na twarzy. Najlepiej jednak spisywało się jako nawilżający krem do rąk ;)

Esent - Kwas Hialuronowy 3% - nadaje się do suchej skóry jak również na zmarszczki.


Bingo Spa - collagen mud - czyli błotna maseczka kolagenowa do ciała. Marka jest dość dobrze znana, niestety wiele z produktów to zwyczajne buble nie warte swojej ceny. Zacznę od tego, że produkt wyglądem przypominał błoto, pachniał chemicznie, nie robił nic tylko denerwował. Użyłam go tylko kilka razy i wylądował w koszu.

Soraya - Express Bronze - przyśpieszacz opalania z kompleksem ujędrniającym. Nie wiem co robił on w mojej szafce, kupiłam go wieki temu, wylądował w koszu gdyż data ważności dawno minęła. Fajnie pachniał masłem kakaowym, nawilżał skórę, nie pamiętam nawet czy działał.



Farmona, Tutti - Fruti - kremowy peeling myjący; karmel & cynamon. Uwielbiam ten korzenny zapach, jest idealny na zimę, kojarzy mi się ze świętami. Więcej o nim przeczytacie sobie tu KLIK. W szafce zostało mi ostatnie jego opakowanie i chyba będę płakać jak w grudniu go nigdzie nie znajdę.

Le Petit Marseillais - kremowy żel pod prysznic, malina i piwonia. Zapach tego żelu pod prysznic sprawił, że się w nim zwyczajnie zakochałam. Jest to również moje kolejne opakowanie. Póki co wstrzymuję się z zakupem nowych opakowań tego żelu, bo muszę wykorzystać to co zalega na półkach. Recenzję znajdziecie tu KLIK.

Uff! Dobrnęłam do końca. Znacie któreś z tych kosmetyków?

Pozdrawiam!

Paulina

Obserwatorzy

Copyright © 2014 Z miłości do.... lifestyle , Blogger