niedziela, 18 stycznia 2015

Aussie 3 Minute Miracle, czyli kilka słów o odżywkach

Cześć kochani! W dzisiejszym poście chciałam Wam napisać kilka słów o australijskich odżywkach Aussie Miracle 3 minute, które miałam okazję wypróbować w ostatnim czasie na własnej skórze.

Tak prezentował się cały zestaw, który otrzymałam do testowania.




Jak widzicie opakowanie jest dość nietypowe, gdyż "stoi na głowie". Na pierwszy rzut oka wydaje się ono być odkręcane, jednak aplikacja odżywki jest dużo łatwiejsza. Jak dla mnie zaskakująca i spotkałam się z nią po raz pierwszy. Mianowicie chodzi tu o membranę dozującą. Taka mała rzecz, a bardzo ułatwia dozowanie produktu ;)
Pojemność butelek to 250 ml.






Jak widzicie otwór membrany zaklejony jest naklejką, jednak po oderwaniu jej i postawieniu odżywki "na głowie" nic z opakowania nie wypływa. Trzeba nacisnąć butelkę by wylać zawartość na dłoń.

Zapach w zależności od odżywki różni się ale o tym za chwilę, konsystencja produktów jest gęsta, więc wydajna, a przy tym aksamitna.



Odżywka nr 1 czyli Aussie 3 Minute Miracle - Colour.




Przeznaczona jest do włosów farbowanych, wymagających dopieszczenia. Jest bardzo gęsta, koloru białego. Pachnie delikatnie, na opakowaniu napisane jest, że jest ona z ekstraktem z australijskiej dzikiej brzoskwini. Osobiście mi brzoskwinią nie pachnie ale zapach jest delikatny i przyjemny dla nozdrzy. Odżywka ma na celu odbudowę oraz rewitalizację włosów.

Jak się to ma w praktyce?

Po nałożeniu jej, trzymaniu na włosach wg zaleceń (od 1 do 3 minut) oraz spłukaniu, zapach na włosach się utrzymuje, jest on delikatniejszy niż podczas aplikacji, ledwo wyczuwalny, a na drugi dzień znika. Włosów nie obciąża, nadaje im fajny połysk oraz delikatność. Czy w jakikolwiek sposób odbudowała moje włosy i odżywiła? O odbudowie nie mam zielonego pojęcia, musiałbym zrobić sobie trychologiczne badanie włosów przed i po stosowaniu odżywki. Co do odżywienia, to nadała im fajnego blasku, więc można by powiedzieć, że coś tam daje.


Odżywka nr 2 czyli Aussie 3 Minute Miracle Luscious long.

Przeznaczona jest do włosów długich, wymagających dopieszczenia, zawiera ekstrakt z australijskiego eukaliptusa i olejek awokado. Ma na celu dogłębne nawilżenie, zregenerowanie oraz odżywienie włosów długich.
Tę odżywkę dałam do przetestowania przyjaciółce, która ma długie i gęste włosy. Kolor jest biały, zapach słodkawy, delikatnie czuć awokado, odżywka jest gęsta.

Jak się spisała?

Odżywka rewelacja, włosy dobrze się rozczesują, nie przetłuszczają tak jak wcześniej, mniej jej wypadają. Jest widoczna duża różnica. Odżywka dobrze nawilża, a włosy są lśniące i się nie puszą jak wcześniej.


Odżywka nr 3 czyli Aussie 3 Minute Miracle Frizz Remedy.




Maska odżywiająca do włosów niesfornych, napuszonych z aloesem i australijskim olejem jojoba. Jej zadaniem jest nawilżenie i wygładzenie niesfornych kosmyków by były piękne i lśniące.
Kolor różowy (pudrowy róż), konsystencja jak całej reszty tych odżywek gęsta. Zapach bardzo fajny, kojarzy mi się z różową gumą orbit dla dzieci tylko jest mniej intensywny. Fajne jest to, że zapach utrzymuje się na włosach do trzech dni. Nie obciąża, włosy rzeczywiście są wygładzone, a przy okazji łatwo się układają.


Odżywka nr 4 czyli Aussie 3 Minute Miracle Reconstructor.




Intensywna odżywka do włosów zniszczonych z ekstraktem z melisy australijskiej. Ma ona na celu wygładzenie zniszczonej łuski włosa, nadanie im blasku i sprawienie by włosy stały się podatne na układanie.
Kolor różowy (róż pudrowy) tak jak poprzedniej, konsystencje znacie, a zapach, no cóż spodziewałam się, że będzie pachniała melisą. Wyobraźcie sobie jakie było moje zdziwienie, gdy w nozdrza uderzył zapach gumy balonowej... Jeśli tak pachną australijskie "zioła", to nic tylko wąchać :)

Jak się sprawdziła?

Po jej użyciu włosy są nawilżone, lśniące, tak jak obiecuje producent dobrze się układają, nie ma problemów z ich rozczesywaniem. Jakichś spektakularnych zmian i intensywnej regeneracji nie zauważyłam. Po za tym spisuje się ona dobrze.


Podsumowując wszystkie cztery 3 minutowe cudaki:

Odżywki dobrze rozprowadzają się na włosach, nie ma problemu z ich spłukaniem, wygładzają kosmyki, nadają im blasku, nie obciążają (choć to raczej zależy od rodzaju włosów). Fajnie pachną (choć spodziewałam się całkiem innych zapachów), są wydajne, włosy się nie elektryzują, nie puszą. Po ich użyciu włosy nie plączą się, dobrze się układają i co najważniejsze nie wyłysiałam :)
Nie oczekiwałam, żadnych spektakularnych zmian, więc się na nich nie zawiodłam, o włosy dbam na co dzień fundując im odżywki, maseczki, dobierając odpowiedni szampon. Więc jeśli chcecie się przekonać jak jest z tymi australijskimi odżywkami, musicie je wypróbować na sobie.

Cenowo różnią się w zależności od rodzaju odżywki w granicach od 23 zł z groszami do nawet 28, na szczęście można kupić je w promocji (zazwyczaj za 19,99). Bo logiczne jest, że nikt nie zapłaci sporej kasy za produkt nie znając go kompletnie, więc stąd te wszystkie kampanie i testy.

Pozdrawiam serdecznie!

Izisshe