Małe podsumowanie maja.

Pogoda w maju była w kratkę... no dobra była do dupy. Początek miesiąca i plany na majówkę połowie ludzi nie wyszły. Wszyscy zastanawiali się czy wyciągnąć z piwnicy sanki czy odpalać grilla. Nie było śniegu, słońca też nie, więc nie wiadomo jak te wolne dni ogarnąć. Ci z większym pechem zaplanowali sobie na majówkę wolne i tym sposobem zahaczyli o 5 dni chujo**j pogody plus weekend. Samo życie :P

*źródło kwejk.pl

Mnie aż nosiło żeby coś ze sobą zrobić, padało, wiało i ogólnie było kaszaniasto. Przeżyliśmy. W połowie miesiąca żywiłam nadzieję, na poprawę pogody, jednak synoptycy usilnie próbowali mnie z tego stanu wybić. Nie dałam się. Od 20 maja moja wiara i nadzieja odrodziły się z promieniami słońca. Przez dwa dni było ładnie i wiosennie, potem kaszana, a później BUM i nastało lato. Ot tak, bez ostrzeżenia.
Cieszę się niezmiernie, jednak mimo pięknej pogody to dupa jeszcze zimowa. 
Nie mam jakiegoś tam ciśnienia by się odchudzać, nie posiadam wagi. Ojciec wyrzucił, bo miałam pierdyknięcie na kontrolę wagi. Jednak czuję, że przybrało mi tu i tam. Będąc w Międzyzdrojach, w rodzinnym domu, popędziłam się zważyć. Przeczucie mnie nie zawiodło i na wadzę ukazało się 4 kilo na plusie.
Wyszedł mi smażony makaron z serem żółtym ;) Uwielbiam i nic nie poradzę, że makarony i sery to moje najulubieńsze jadło.
Wracając do wagi, przy moim wzroście to jeszcze nie dramat, liczę na to, że samo spadnie. Nie mam ciśnienia na odchudzanie. Chyba zmądrzałam ale ten makaron z serem odstawiłam ;)
Wracając do pogody w maju, to do samego końca miesiąca dopisywała. Dzięki temu w ostatni weekend wybraliśmy się do mojej Babci do Międzyzdrojów. 
Naładowaliśmy bateryjki, odpoczęliśmy psychicznie, udało nam się trochę opalić, zajadaliśmy lody kręcone. To jest obowiązkowy punkt, gdy jestem nad morzem. Wpadliśmy na obiadek do Babci, zrobiliśmy rundki po mieście, ciesząc się jego urokami. Tak nam zleciało szybko, że zatęskniliśmy do wakacji. 
Zobaczymy co przyniesie czerwiec, liczę na wypad nad morze, oczywiście by odwiedzić rodzinkę, na ładną pogodę ale mam cichą nadzieję, że upałów nie będzie. Bo ich nienawidzę!
Zostawiam Wam kilka fotek z wypadu nad morze, żebyście mogli sobie powzdychać ;)




Moja trójca, cudnie i grzecznie się bawiąca ;)



To ostatnie zdjęcie wyszło bardzo pięknie, udało mi się wejść na teren, na którym powstanie hotel. Furtka była uchylona, więc skorzystałam z okazji, bo widok piękny.


Następnym razem obiecuję, że będę robiła zdjęcia specjalnie pod bloga. Bo mało robię zdjęć plenerowych, a więcej dzieciaków. Jestem trochę jak mały chińczyk gdy dopadnę się do robienia zdjęć, a dzieciom robię ich miliony.

Mam nadzieję, że maj jakoś Wam zleciał.

Pozdrawiam!

Paulina

1 komentarz:

  1. Domyślam się 😉 oby kolejne miesiące były również wyjątkowe.

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY KOMENTARZ POZOSTAWIONY NA BLOGU. DZIĘKI NIEMU WIEM, ŻE CZYTASZ I ZAGLĄDASZ :)

Obserwatorzy

Copyright © 2014 Z miłości do.... lifestyle , Blogger