Czerwiec zleciał nim się obejrzałam... Ostatnie dni szkoły Pierworodnego i ciężko było podnieść tyłek z wyra. Jedyną motywacją była myśl, że to już koniec, że zaraz, za momencik będą wakacje. Jakoś zleciało. Pogoda była w kratkę, gdy tylko wyszło słońce korzystaliśmy. W dniu zakończenia roku szkolnego pogoda się popsuła. Ostatnie dni czerwca, to było totalne nieporozumienie. Deszcz, burze i wiatr. No ale kto by chciał o tym czytać ;)
Zapraszam Was obejrzenia fajnych zdjęć. Gotowi?
1 czerwca - Dzień Dziecka. Dzieciaki zaskoczone, bo Matka jest antyfastfoodowa. Więc była to dla nich ogromna niespodzianka. Polecieliśmy też na spacer i obiecane karmienie kaczek, a Pierworodny zaprzyjaźnił się z gołębiem. Było chłodno aczkolwiek przyjemnie.
Pierwszy weekend czerwca spędziliśmy na wypadzie do galerii handlowej w której miały być różne atrakcje oraz najważniejszy punkt programu Minionki. Powiem, Wam żeby był to jeden wielki niewypał. Dzieciaki zadowolone bo dostały balony za którymi się nachodziliśmy, bo galeria dwupiętrowa. I tak się ganialiśmy za tymi balonami, bo co my w jedną stronę, to pani z balonami w drugą. Nie czekaliśmy w ogromnej kolejce do zdjęcia, tylko z boku zrobiliśmy na pamiątkę fote postaci. Kostiumy genialne. Tego dnia umówiliśmy się z przyjaciółmi w galerii, a później zaprosiliśmy do domu na obiad, więc dzieciaki bawiły się w swoim gronie, a my w swoim.
Matka wylądowała u fryzjera, bo zaczęła pod względem fryzury przypominać Hobbita. Choć teraz w połowie lipca mam dylemat. Facebook udostępnił mi wspomnienia w których miałam fajne, długi włosy...
11 czerwca - termometr był rozgrzany prawie do czerwoności ;)
Udało mi się w ciągu dwóch wieczorów do kończyć książkę. Normalnie szaleństwo. Jednak jak dla mnie jest to lektura na raz, więc pójdzie dalej w świat. Bo nie zamierzam trzymać jej na półce.
Były wypady na place zabaw, wycieczka do lasu gdy tylko przestało padać. Bawiliśmy się na zamku w Noc Kupały, odwiedziliśmy fontannę grającą. Której lata świetności był 9 lat temu. Teraz tylko świeci... Szkoda, że została tak zaniedbana, bo wielu turystów czekało na pokaz z muzyką. Udało się pojechać na grilla i to nie raz. Wyruszyliśmy też zwiedzić kilka wsi i zielonych terenów w celu poszukiwania szczęścia. Kiedyś Wam o tym napiszę.
Porobiłam tyle zdjęć, że miałam dylemat co wybrać. Mam nadzieję, że lipiec będzie bardziej udany i stabilny pogodowo.
Pozdrawiam!
Paulina
Piękne zdjęcia i super wspomnienia 👍
OdpowiedzUsuńFajne takie podsumowanie i wspomnienia ;) U mnie w czerwcu zakończyła się sesja, więc odetchnęłam z ulgą ;)
OdpowiedzUsuńWspaniała fotorelacja.
OdpowiedzUsuń